No cóż, odjeżdżam - dymią piachy
pod szerokiego wiatru tchnieniem,
i ty ku wodzie oczy nachyl,
i tak się przez to nic nie zmieni.
No cóż - przyjazdy czy odjazdy
życia do śmierci nie wymierzą;
bez końca drążyć będą gwiazdy
szeroką Wisłę w Kazimierzu.
Tam noc chmurami się nie zmieni
po rozwichrzonych płynąc bukach,
- ja tylko w żadnym innym mieście
już się spokoju nie doszukam.
Mnie, jak mityczny żółty Egipt,
zastyga świat w kłamliwą rację
mnie oba ciemne Wisły brzegi
zostaną zawsze dekoracją.
Mnie nikt już świata nie uprości,
przetrwa do śmierci lśniące szkliwo,
mnie ledwie wiersze o miłości
mogą miłością być prawdziwą.
Ja tylko w zmienność się zanurzę,
byle wciąż różniej, wciąż inaczej,
mnie tylko czarna, smutna muza
w nienaturalnym oknie płacze.
I tylko mnie już dzień się każdy
życiu jak kłamstwu sprzeniewierzy...
żegnaj - niech cicho kwitną gwiazdy
nad tobą i nad Kazimierzem...
/Tadeusz Hollender/
Shared 13 years ago
121K views
Shared 14 years ago
206K views
Shared 14 years ago
45K views
Shared 14 years ago
129K views
Shared 14 years ago
8.6K views
Shared 15 years ago
26K views
Shared 15 years ago
12K views